Pewnej Polce nie dano na imię Wanda.* Efekt przewidywalny. Za drugim razem powiedziała „tak” przystojnemu Niemcowi. Sprytna babka! Co się będzie w zanieczyszczonej Wiśle pławić, smog przed utonięciem wdychać, skoro zamiast tego może wybrać życie z dala od…** Głupi by nie skorzystał! Ale dzisiaj nie o czystości polskich wód i polskich przywarach, jeno o języku.
Niemiec bardzo kocha świeżo poślubioną żonę, toteż postanowił nauczyć się języka polskiego. Chciałby uczestniczyć w rozmowach przy stole i rozumieć, z czego śmieją się Polacy. Jak się rzeczywiście nauczy, to mina mu zrzednie, bo czasem z niego, ale skoro chłop chce, to proszę bardzo. Dystans do siebie też potrzebny.
Po wizycie nad Wisłą Niemiec już wie, że język polski nie jest łatwy, a nauka może zagrażać zdrowiu.
Polka chciała pokazać niemieckiemu mężowi, skąd nasz ród. Między innymi z Zakopanego. Jak się jest w stolicy Tatr, trudno nie odwiedzić tamtejszych knajp i nie popróbować lokalnych specjałów. Nie tylko potraw, ale i trunków oczywiście. Każdy wie, że nic tak nie dodaje odwagi, jak kilka kieliszków okowity, więc w pewnym momencie świeżo upieczony małżonek wpadł na pomysł, że kolejne zamówienie złoży samodzielnie. Kiedy na horyzoncie zarysowała się kształtna sylwetka kelnerki, Niemiec chwycił jadłospis i przeczytał:
– Cipa…
Dziewczyna stanęła jak wryta. Tylko jej zawodowemu doświadczeniu Niemiec zawdzięcza, że góralski temperament nie dał o sobie znać. Mężczyzna zresztą szybko się zorientował, że coś jest nie tak. Mina dziewczyny i chichot towarzystwa zrobiły swoje.
– …ga – wykrztusił więc drugą część nazwy drinka i tylko dzięki temu nie został niemieckim Frankiem Dolasem. 😀
_________________________________________
*Wina Tuska?
**Każdy wstawi, co chce.
Ha, ha 🙂 Cud, że przeżył, bo górale to krewki naród. 😉
Też tak myślę – miał chłop szczęście. 🙂
ha, ha, ha 😀 zawsze się zastanawiałam, dlaczego przekleństwa cudzoziemcom wychodzą najlepiej 😉
On nawet nie przeklinał, on po prostu trafił na pokrętną językowo nazwę drinka. 🙂