Co kryje życiorys Pani S.?

Podróże kształcą. Fakt. Czytanie portali internetowych też. Czasami.

Ostatnio, tropiąc nagłówki, trafiłam na artykuł o blogerkach-podróżniczkach oszukujących czytelników. Coś tam manipulowały przy zdjęciach i teraz cały świat się zastanawia, czy na pewno były w miejscach, o których się rozpisywały. Jedna z blogerek podobno przygotowała cały projekt, mający uświadomić czytelnikom, że są zbyt łatwowierni i łykają informacje jak pelikany. Oburzające! Ja bym tak NIGDY nie zrobiła! W ogóle nie manipuluję przy zdjęciach i faktach, bo i po co… Na dowód kilka fotek z domowego archiwum:

W czasach prohibicji dbałam o to, żeby kieliszki amerykańskich gentlemanów nigdy nie wysychały.

 

 

Choć jeszcze się nie chwaliłam, swego czasu osiągnęłam spore sukcesy z reprezentacją hokeja na lodzie. Mecz o mistrzostwo świata przegrałyśmy jedną bramką, a potem byłam o włos od podpisania kontraktu z czołowym klubem NHL.

 

 

Później zrozumiałam, że moim przeznaczeniem jest taniec. Ognista samba zawiodła mnie na sam szczyt: zostałam królową karnawału w Rio de Janeiro.

 

 

 

Bycie gwiazdą szybko mi się znudziło, więc zajęłam się działalnością charytatywną, ale tym nie będę się chwalić.

 

 

A tak  w ogóle skromność mam po tatusiu. Facet był na Księżycu i nikt o tym nie wie.

No i co?! Czy nie lepiej pokazywać prawdę? Potrafi być naprawdę interesująca. 😉