Białe, czarne czy szare?

Pani N. często powtarza, że należy się koncentrować na pozytywnej stronie życia. Pewnie ma rację, ale czy dzięki temu ciemniejsza strona zniknie? Nie. Nadal będzie istnieć i wdzierać się do naszej rzeczywistości. To stanowi punkt sporny naszych rozważań

Idę do marketu. Choć nie przepadam i omijam, tym razem ulegam pokusie. Szukam piwa bezglutenowego.

Wchodzę w tłum i  obieram właściwy kierunek. Po chwili palec wskazujący przesuwa się po kartonach i skrzynkach. Niech będzie. Niech będzie. Niech będzie… Nie ma. Zamiast piwa jest staruszka. Zgarbiona, z chodzikiem. Właśnie walczy z folią i próbuje wyciągnąć puszkę. Harcerką nie byłam, ale kindersztubę z domu wyniosłam. Dygam niczym pensjonarka i zgrabnie wydobywam piwo. Podaję staruszce. Wymiana uprzejmości, znikam w tłumie.

W moim koszyku lądują bezglutenowe parówki. Kiedy szukam soku, kolejny raz spotykam staruszkę. Tym razem stara się wyłuskać z folii dwie butelki wody mineralnej. Pomagam. Wymiana uprzejmości, znikam w tłumie.

Trzeci raz spotykam staruszkę przy kasie. Próbuje wyłożyć zakupy. Tego dnia jestem niewidzialną ręką. Produkty lądują na taśmie.

-A pani to pewnie mnie zna, że mi tak pomaga – docieka staruszka.

– Nie, proszę pani, tak mnie wychowano.

Potem jest opowieść o samotności i trudach życia. Kolejka długa, więc mamy czas.

– Studenckie zakupy? – pyta staruszka, patrząc na parówki,  kostkę toaletową i sok pomarańczowy.

Moje połechtane ego śmieje się do rozpuku. Wyjaśniam staruszce, że indeks zjadły już myszy. Te same, które wcześniej unieszkodliwiły Popiela.

Kasjerka podsumowuje zakupy. Pomagam przy pakowaniu. W podzięce kobieta wyciąga z torebki skarb. Przyglądam się zdjęciu w srebrnej, bogato zdobionej ramce. Jedyna fotografia z rodzeństwem. Tyle zostało z wojennej zawieruchy. I z tamtej rodziny. Magia chwili. Stoję przy wyjściu z zatłoczonego marketu, oglądam najcenniejszy skarb starej, schorowanej kobiety i wysłuchuję historii jej życia.

Takie rzeczy się zdarzają, wystarczy mieć oczy szeroko otwarte.

Do tej historii można wrzucić kamyczek. Całkiem spory kamień nawet. Obok staruszki przeszły tłumy. Przyglądały się mrożonkom, czekoladom, parówkom, na kobietę nie zwróciły uwagi. Przy kasie stała kolejka. Ludzie zerkali na zegarki, na staruszkę zabrakło im czasu. Przecież można było zaproponować, żeby podeszła przed nimi. Panowała cisza.

I tak myślę, w ramach dyskusji z Panią N.: to optymistyczna czy smutna opowieść? Dobra czy zła strona mocy? Świat biały czy czarny? Hmmm…