Kilka lat temu Tatuś dostał we władanie piwnicę. Dostał albo sam sobie wziął. Trudno powiedzieć. Ważne, że powstał Hades Narcyza, czyli magazyn na trefne towary. Takie, których nie zdążyłam wyrzucić. Albo zdążyłam wyrzucić (śmietniki stoją stanowczo za blisko!). Aż strach pomyśleć, co się kryje w obszernym pomieszczeniu. Nie powiem dokładnie, bo do piwnicy wstępu nie mam. Jedyny klucz dzierży Tatuś i strzeże go niczym dowodu osobistego w czasie powodzi. Zawsze ma go przy sobie. No… prawie zawsze…
Pewnego razu w trakcie pobytu Staruszka w szpitalu wymieniano u mnie zawory. Kilka leżało właśnie w piwnicy. Pomaszerowałam do szpitala, chcąc zabrać klucz. O matko i córko! Wysłuchałam dziesięciominutowego wykładu na temat tego, że mam tam nie szputować (ulubione określenie Ojczulka) i nie rozglądać się na boki, tylko szybko wziąć zawory i wyjść. Musiałam trzy razy powtórzyć, gdzie dokładnie leżą. Na drugi dzień znowu znalazłam się w szpitalu. Tatuś dochodził do siebie po operacji. Z troską pochyliłam się nad łóżkiem, chcąc się dowiedzieć o samopoczucie pacjenta. Ten, otworzywszy oczy, wyciągnął rękę. W pierwszej chwili nie wiedziałam, o co chodzi.
– Oddawaj klucz! – wyszeptał Ojciec głosem nie znoszącym sprzeciwu.
Kiedy kawałek metalu wylądował na jego dłoni, odetchnął z ulgą i zasnął. 😀