Uwaga! Wpis zawiera drastyczne treści świadczące o zdemoralizowaniu rodziny Pani S.
Jakiś czas temu mikrofony zarejestrowały następującą rozmowę:
– Tato, a ty o czym marzysz?
– Ja? Hmmm… O skoku ze spadochronem.
W tym momencie mój Brat spojrzał na Tatusia z dziwnym wyrazem twarzy. Jestem bardziej odporna na szaleństwa rodzica, więc temat pociągnęłam:
– Ej, Brat, może rzeczywiście wykupimy ojcu skok z instruktorem w ramach prezentu gwiazdkowego?
Brat przeniósł dziwne spojrzenie na mnie.
– A jak ty to sobie wyobrażasz? Instruktor krzyczy: „Niech pan pociągnie za linkę!”, a Tatuś: „Co?!”. I znowu: „Niech pan pociągnie za linkę!”, a Tatuś: „Co?!”. I jeszcze raz: „Niech pan pociągnie za li…”. No.
– Fakt, zapomniałam, że Tatuś ma problemy ze słuchem – powiedziałam, pokładając się ze śmiechu – więc nie zrealizuje swojego marzenia.
Tatuś wyłowił znaczną część dialogu i oznajmił:
– Z żadnym instruktorem skakał nie będę. Albo sam, albo w ogóle.
Tym razem ja zrobiłam dziwną minę i zastygłam. Za to Brat się ożywił:
– Tato, a mógłbyś poczekać z tym skokiem do końca roku?
– Dlaczego? – zdziwił się Ojczulek.
– Bo całą zarobioną kasę zainwestujemy w twoje ubezpieczenie. 😀