Co łączy Polo Cocktę z wałkiem i nakryciem głowy?

Jakiś czas temu miałam problem. Poważny. Jeden z wielu. Zastanawiałam się, co się dzieje ze skarpetkami w trakcie prania. Dlaczego tak często wraca do nas tylko jedna? Myślałam, myślałam i wymyśliłam…

Dawno, dawno temu, w czasach okrytych niepamięcią prakrasnoludy uznały, że czas na ewolucję, zeszły więc z drzew i zamieszkały bliżej jądra Ziemi (nie od dzisiaj wiadomo, że bliżej jąder lepiej się mieszka). Podobno nieźle im się żyło, choć nowe mieszkanie musiały dzielić już nie tylko ze zwierzętami, ale i z ludźmi. To drugie sąsiedztwo do najprzyjemniejszych nie należało, jednak nie było wyjścia. Ewolucja to nie prawo podatkowe, nie można jej obejść.

Tak więc prakrasnoludy przystosowały się do nowej rzeczywistości, przy okazji gubiąc wiekowy przedrostek. Mimo stopniowego rozwoju cywilizacji wciąż chodziły nago, bo poczucie wstydu było im całkowicie obce (nie, politycy nie pochodzą od krasnoludów). Śliczne skrzacice wabiły ponętnymi kształtami, a otumanione skrzaty na próżno próbowały się im oprzeć. Trudno się dziwić, że w tej sytuacji krasnoludy rozmnażały się na potęgę i zajmowały kolejne połacie ziemskie. Wkrótce Ojciec Skrzat uznał, że sytuacja zaczyna grozić przeskrzaceniem planety i postanowił opanować wszechobecną rozpustę. Po pierwsze, na wzór ludzki zadekretował związki małżeńskiego i przymusowe noszenie odzienia, po drugie, zesłał na skrzacice ból głowy (w sumie też na podobieństwo ludzi).

Odzienie zaprojektował Wielki Krojczy. W ten sposób skrzaty otrzymały zielone szarawary, pomarańczowe koszule i żółte kamizelki w czarne grochy, a skrzacice długie, obszerne, różnokolorowe suknie, szczelnie zasłaniające powabne ciała. Tylko nakryć głowy nie zdążył Wielki Krojczy zaplanować, bo dzień przed terminem oddania projektów do szwalni przesadził z Polo Cocktą.

Kronikarze odnotowali, że decyzja Wielkiego Skrzata nie spotkała się z entuzjazmem krasnoludów. Stanowczo protestowały przeciw zasłanianiu wdzięków płci przeciwnej. Jak dokonać właściwego wyboru? Toż to kupowanie kota w worku! I to bez możliwości reklamacji! Ale słowo Ojca Skrzata było ostateczne, więc chcąc, nie chcąc, skrzaty zaczęły się żenić ze szczelnie zakrytymi skrzacicami.

Oj! Ciężka okazała się dola mężów. Musieli wracać do domu tuż po pracy, oddawać całą wypłatę żonom, a na dodatek zostali zmuszeni do ograniczenia spożycia Polo Cockty. Jakby tego było mało, namiętność często musiała zastąpić szklanka wody. Jak żyć, Ojcze Skrzacie? Jak żyć? – wzdychały często ciemiężone krasnoludy. Nie wiedziały, że los szykuje im coś gorszego. Los, a właściwie Wielki Skrzaci Wynalazca, którego zadaniem, o ironio, było ułatwianie życia krasnoludom. Tak naprawdę Wielki Wynalazca całe dnie spędzał, oglądając rozgrywki skrzatoligi, a swoje pomysły czerpał z podglądania ludzi. Powinien był raczej nazywać się Wielkim Skrzacim Plagiatorem.

Pewnego dnia Wielki Wynalazca podejrzał kobietę, która dziwnym drewnianym przedmiotem zamieniła kulę w cienki placek. Potem nałożyła na to jabłka i orzechy i wsadziła do gorącej dziury. Kiedy po godzinie wyjęła placek z jabłkami i orzechami, w całym pomieszczeniu rozniósł się wspaniały, oszałamiający zapach. Wielkiemu Wynalazcy zakręciło się w głowie! A kiedy jeszcze wykradł skibkę i wsadził do ust… Skrzacie niebo otworzyło się przed nim!

Wielki Skrzaci Wynalazca zapragnął, żeby skrzacice też zaczęły robić coś podobnego. Już widział oczyma wyobraźni, jak jego gatunkowi bracia próbują pyszności i wpadają w zachwyt, a potem wpisują Wynalazcę do Wielkiej Księgi i to złotymi zgłoskami! Ach! To byłoby wspaniałe!

Wielki Skrzaci Wynalazca wprowadził swój plan w życie i jego marzenia się spełniły. Skrzaty spróbowały słodkich placków i oszalały na ich punkcie, a Wynalazcę wpisano do Wielkiej Księgi. Oczywiście złotymi zgłoskami. Pławił się szczęśliwiec w sławie, uwielbieniu i Polo Cockcie. Do czasu…

W jednej z kronik skrupulatnie opisano wydarzenie, które zmieniło życie skrzatów i spowodowało, że Wynalazcę wykreślono z Wielkiej Księgi. Zwykłym atramentem.

Pewnego dnia skrzat o imieniu Roch wrócił do domu w stanie wyraźnie wskazującym na spożycie Polo Cockty. Na dodatek spóźnił się dwie godziny. Jego żona była naprawdę wściekła, czemu dała wyraz, kiedy tylko mąż stanął w progu. A ponieważ skrzat zastał oblubienicę podczas przygotowywania słodkiego placka (niektóre skrzacice uspokajają się, gotując i piekąc), ta użyła wałka, gdyż miała go pod ręką, a dokładniej w dłoni (jak widać, gotowanie i pieczenie nie zawsze działa). I skutecznie, naprawdę skutecznie wybiła mężowi z głowy harce z kolegami. Kiedy tylko inne skrzacice dowiedziały się, że wałek może służyć pedagogizacji płci przeciwnej, zabrały się za porządki. Oj!

Sytuacja krasnoludów stała się od tego momentu naprawdę trudna. Skrzaci historycy określają ten czas jako okres Wielkiego Terroru. Na szczęście wszystko ma swój kres.

Pewnego dnia skrzat Jantoni wracał do domu, starając się za wszelką cenę iść prosto i obmyślić wiarygodną wymówkę dla żony. Wiedział, że i jedno, i drugie jest niemal nie do wykonania, ale nie tracił nadziei. Nagle zauważył dziwny przedmiot. Leżał obok wiklinowego kosza, który Jantoni mijał codziennie. Ponieważ skrzaty są nałogowymi zbieraczami, Jantoni wziął przedmiot do ręki i przyjrzał mu się uważnie. Hm… Do czego to służy? Skrzat długo oglądał kolorowy materiał z otworem z jednej strony. W końcu naciągnął znaleziony przedmiot na głowę i powlókł się do domu.

Nie udało mu się utrzymać pionu ani obmyślić wiarygodnej wymówki, więc żona rozpoczęła pedagogizację. Ale tym razem lekcja okazała się nieskuteczna. Wszystko dzięki nakryciu głowy, które ochroniło zamroczony czerep Jantoniego.

Kiedy tylko skrzat Jantoni doszedł do siebie, podzielił się z kolegami swoimi spostrzeżeniami. Odtąd, kiedy krasnoludy wracają z imprezy zaprawionej Polo Cocktą, szukają czapeczek, a te chronią przed akcjami pedagogicznymi współmałżonek.

Tak więc, Drodzy Panowie, kiedy z prania wraca do Was tylko jedna skarpetka, nie oskarżajcie swoich matek, żon, córek czy kochanek. Pamiętajcie, że to biedny skrzat napił się Polo Cockty i musiał jakoś wrócić do domu… Kto jak kto, ale Wy powinniście to zrozumieć. 😉