Pokazuję Ojczulkowi wielkiego pomidora:
– Weź sobie do kanapek – mówię.
– O! Wielgaśny jest, będę mieć na kilka dni – cieszy się.
– No nie wiem, bo ja też go użyję.
– A… To tylko na raz… 🙂
Godzinę później siadam Ojczulkowi na kolanach, nie zważając, że on po osiemdziesiątce, a ja w połowie drogi między czterdziestką a pięćdziesiątką.
– Wiesz co… Ty już może nie jedz więcej tego pomidora… – słyszę. 🙂
***
– Wiesz, zaczęły mi się ręce trząść – mówi Ojczulek.
– Pokaż. No trochę drżą, ale nie jest źle – pocieszam.
– Przedtem jakoś bardziej drżały, ale to pewnie dlatego, że wydałem pięć stów – szuka przyczyny Tatuś. 🙂