Nigdy więcej

Poczuła ten zapach, zanim jeszcze weszła do kuchni. Uprzedzał, że nie uniknie porannego spotkania z matką, a poprzedniego dnia uświadomił jej, jak dawno się nie widziały. Zapach starości. Może to on sprawił, że pomyślała o przebaczeniu. To była chwila. Ulotniła się zbyt szybko, żeby dało się na niej coś zbudować i Joanna wróciła do skorupy budowanej latami. Szorstkim tonem wyjaśniła matce sytuację i poprosiła o możliwość zatrzymania się u niej przez kilka dni. Kiedy dostała zgodę, podniosła torbę i weszła do swojego dawnego pokoju. Zamknęła drzwi, odcinając się od mieszkania, do którego nigdy nie chciała wracać, a które teraz musiało się stać jej schronieniem. Paradoks sytuacji wywołał gorzki uśmiech na twarzy kobiety. Wieczorem wymknęła się do łazienki, unikając kontaktu z matką. Nie miała siły mierzyć się z demonami przeszłości.

Podchodząc do kuchennych drzwi, zorientowała się, że porusza się na palcach. Przyzwyczajenia sprzed lat. Opuściła stopy. Przyspieszonego bicia serca nie była w stanie opanować. Staruszka piła herbatę przy stole. Najwyraźniej nie usłyszała kroków. Joanna zatrzymała się za progiem i przez chwilę odwlekała moment spotkania, przyglądając się nieporadnym ruchom matki. W końcu Maria popatrzyła w jej kierunku. Pełen nadziei wzrok bitego zwierzęcia zirytował młodszą z kobiet.

– Dzień dobry – burknęła.

– Dzień dobry, Asiu. Wyspałaś się?

– Nie.

– To pewnie przez ten wiatr. Wiało tak mocno, że na sąsiednim podwórku przewróciło się drzewo. Widziałam, kiedy wyszłam do sklepu. Są świeże bułki. Zrobię ci śniadanie – zaproponowała Maria, z trudem podnosząc się z krzesła.

– Nie będę jadła. Zrobię sobie tylko kawę.

– Musisz coś zjeść.

– Daj spokój. Powiedziałam, że nie będę jeść i koniec. Rozumiesz? – Pytanie zabrzmiało naprawdę szorstko.

– Tak.

Kiedy Maria spuściła głowę, Joanna przyjrzała się krótkim siwym włosom, później zsunęła wzrok na bezkształtną sukienkę w okropnym zielonym kolorze. „Mogłaby zadbać o siebie. Wygląda koszmarnie” – pomyślała, odwracając się w stronę szafki. Zauważyła, że matka wciąż nie zmieniła mebli. Te stare graty były świadkiem…

– Gdzie masz kawę? – zapytała, żeby odwrócić uwagę od wspomnień.

– W szafce nad zlewem.

Joanna nastawiła wodę. Uświadomiła sobie, że od wielu lat nie korzystała z tradycyjnego czajnika. W pracy i w domu miała elektryczne. Przypomniała sobie piękny kształt czajnika przywiezionego z Włoch. Zamknęła oczy, bojąc się, że ten obraz uruchomi niebezpieczną lawinę. Nie mogła sobie pozwolić na okazanie słabości w obecności matki. Jeszcze tego brakowało, żeby się nad nią litowała.

– Asiu, co teraz będzie?

– Nie wiem.

– Czy on… Czy to pierwszy raz?

„Boże, tylko nie to! Nie chcę teraz o tym rozmawiać. Niech ta cholerna woda szybciej się zagotuje” – zaklinała Joanna.

– Asiu, powiedz mi, proszę cię. Musisz z kimś porozmawiać. Wtedy jest łatwiej.

– A dlaczego tym kimś masz być ty?

– Jestem twoją matką.

– Matką! Owszem, właśnie ty sprowadziłaś mnie na ten cholerny świat. Niektórzy ludzie rodzą się w szczęśliwych domach, inni nie mają tyle szczęścia.

– Nie mów tak.

– Dlaczego?

– Przecież nie zawsze było źle.

Joanna  nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała. Zobaczyła obrazy, które latami wypierała z pamięci. Wraz ze wspomnieniami wróciły emocje.

– Naprawdę? Ja pamiętam, że było. Bo pamiętam, wiesz? W mojej głowie tkwią wszystkie wieczory, kiedy siedziałyśmy niemal bez ruchu, czekając, aż on wróci do domu i modląc się, żeby chociaż raz przyszedł trzeźwy. Ale twój bóg nie był na tyle łaskawy, żeby wysłuchać próśb małej dziewczynki i naiwnej kobiety, wierzącej w boskie miłosierdzie i poprawę swojego męża pijaka. Nawet wtedy, kiedy ciągnął ją za włosy po kuchennej podłodze, bo przypaliła obiad, wzywała swojego boga na pomoc. I wtedy, kiedy mąż pijak wybijał jej zęby, łamał rękę i przypalał papierosem, ona wciąż wierzyła, że przyjdzie taki dzień, kiedy bóg jej wysłucha. Niewyobrażalna naiwność, prawda, mamo? Pamiętam jeszcze zapach strachu, który wypełniał ten dom, wywołując mdłości. Obie cuchnęłyśmy tym strachem i to było jedyne, co nas łączyło.

Przez chwilę w kuchni panowało milczenie i Joanna pomyślała, że matka dała jej spokój. Nie miała wyrzutów sumienia. To nie ona zaczęła rozmowę, przyszła do kuchni napić się kawy. Odwróciła się w stronę kuchenki.

– A gdzie miałam pójść? Co miałam zrobić? – zapytała w końcu Maria, odbierając córce nadzieję na święty spokój.

– Nie wiem, ale nie robiąc nic, stałaś się współwinna. Znienawidziłam cię nawet bardziej niż jego. Bo on był zbyt pijany, żeby wiedzieć, co robi. Ale ty… – Joanna oparła głowę o szafkę. Nie przygotowała się do tej rozmowy. Miała tylko pomieszkać tu kilka dni.

– Chciałam, żebyś się wychowała w normalnej rodzinie, z obojgiem rodziców.

Joanna odwróciła się gwałtownie. Na jej twarzy malowała się furia.

– Żartujesz?! Normalna rodzina?! Z tym pijakiem pod jednym dachem?! – Jej krzyk zbiegł się z donośnym gwizdem czajnika, ale żadna z kobiet nie zwróciła na to uwagi.

– Teraz wiem, że popełniłam błąd, ale wtedy myślałam, że robię dobrze. Wybacz mi. Teraz powinnaś mnie zrozumieć, w końcu tak samo…

– Nie! Nie porównuj mnie ze sobą! Właśnie teraz nie rozumiem cię jeszcze bardziej. Bo ja znalazłam w sobie siłę, żeby uciec.

Gwizdek wyleciał w powietrze, a potem zniknął między garnkami, jakby nie chciał oglądać sceny rozgrywającej się w kuchni.

– Może dlatego, że nie masz dzieci, było ci łatwiej – broniła się Maria.

– To prawda, nie mam dzieci. A wiesz dlaczego? Bo ten NORMALNY dom, o którym mówisz, złamał mnie na tyle, że bałam się zostać matką. Właściwie bałam się wszystkiego. Ale teraz koniec ze strachem.

– To dobrze, córeczko. Możesz tu zostać, ile tylko zechcesz. Tęskniłam za tobą – powiedziała staruszka, trzęsącą się ręką ocierając łzy.

Joanna przyglądała się Marii. Jej nieporadność poruszyła ją, wywołując w gardle dziwne uczucie. Przez moment chciała podejść i objąć matkę, ale nie mogła się ruszyć. A później przeniosła wzrok na kraciastą ceratę i nagle w jej pamięci pojawił się obraz ojca śpiącego przy stole. Tamta cerata też była w kratkę. Joanna dobrze zapamiętała jej wzór, bo zakradając się do kuchni po jedzenie, nigdy nie traciła z oczu stołu, ceraty i ojca. Zrozumiała, że nie jest w stanie zrobić tych kilku kroków dzielących ją od matki. Wyłączyła w końcu gaz i zalała kawę. Wzięła do ręki wyszczerbiony niebieski kubek i przyjrzała się wymalowanym na nim stokrotkom. Pomyślała, że wiosenny wzór nie pasuje do tego mieszkania, które jej kojarzyło się wyłącznie ze strachem i upokorzeniem.

– Nie licz na to, że między nami cokolwiek jeszcze będzie normalne. Wyprowadzę się za dwa, trzy dni, kiedy tylko coś wynajmę.

– Córeczko…

Joanna popatrzyła na trzęsącą się brodę matki i poczuła, że brakuje jej powietrza. Wyszła, nie oglądając się za siebie.

Dwie godziny później Joanna znowu była w kuchni. Kiedy lekarz bezradnie pokręcił głową, usiadła na taborecie i zatrzymała wzrok na pustej szklance. Ostrożnie dotknęła śladów zostawionych przez matkę. „Ostatni ślad życia” – pomyślała.

4 myśli w temacie “Nigdy więcej”

    1. Ostatnio dochodzę do wniosku, że nie tylko nasza przeszłość, ale też naszych przodków i to dopiero jest fascynujące…

  1. Ach, kolejna smutna historia, której scenariusz napisało życie. Ten obraz „idealnej” rodziny jest często spotykany, ale nieczęsto wyciągany na światło dzienne. Nikt tak naprawdę nie wie co dzieje się za murem tamtego domu. Czasem się zastanawiam, bo z moich obserwacji wynika, że tak jak napisała Margret potrafi się to ciągnąć potem pokoleniowo. Nie wiem, czy to wina genów, czy może wychowanie się w takiej, a nie innej rodzinie czerpie potem te same wzorce.
    Tak po ludzku, to bardzo mi żal się zrobiło Marii, żyła z poczuciem winy i poniżeniem oraz upokorzeniem jakie doświadczyła przy mężu alkoholiku. Córka miała do niej pretensje, ale była przy tym bezwzględna i zimna, a jej zachowanie przyczyniło się do śmierci matki. Tego już Joanna nie wymaże ze swojego sumienia, tylko z tym poczuciem winy będzie musiała się borykać do końca swoich dni.

    1. Myślę, że sprawy rodzinne rzutują na nas bardzo. Coraz częściej się przekonuję, że nie tylko te, których byliśmy świadkami, ale nawet wcześniejsze. Niedawno przeczytałam wywiady z dziećmi ocalonych z Holokaustu. Bardzo ciekawa i pouczająca lektura. No i oczywiście „Mała zagłada” Anny Janko.

Skomentuj Gabunia Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *