Z dedykacją dla zdradzonych kobiet I

Walizka jest cholernie ciężka. Właściwie mogłam ją zostawić w domu, ale nie chcę oglądać drania. Niech spieprza razem ze swoimi brudnymi skarpetami i kretyńskimi bokserkami. Jak to było? Najlepsze ciacho w mieście. Akurat! Dawca orgazmu? Jeszcze lepsze! Kiedy ja ostatni raz miałam orgazm? Jezu, ale to ciężkie… Szkoda, że nikt tego nie nagrywa. Tylko czym? W domu nie ma kamery. Nie ma też wielu innych rzeczy, bo kasa przepływała nam przez palce lekko, łatwo i przyjemnie. Teraz w spisie rzeczy brakujących przybędzie kolejna pozycja – MĄŻ. Nie mam kamery, nie mam męża, co mi zostaje? 35 lat w kalendarzu i wyjący w swoim pokoju syn. Trudno mu zrozumieć, że tatuś nas porzuca. No to jest nas dwoje. Nie mogę zrozumieć dlaczego, odkąd dwa dni temu mój najdroższy mąż oświadczył, że przejrzał na oczy. Niech szlag trafi wszystkich okulistów!!! I mężów, przy okazji…

Jeszcze jedno szarpnięcie i walizka ląduje za progiem. Zamykam drzwi na wypadek, gdyby się w tym czasie pojawił i ruszam do pokoju po resztę. Mijając akwarium, zastanawiam się, czy nie wystawić mu rybek. Niestety, nie uniosę. No, chyba że wyłowię i powyrzucam. Obrzydliwe. Głupieję od nadmiaru wrażeń. Rybki zostawiam w spokoju, muszę się spieszyć. Łapię walizkę i nieporadnie przesuwam po panelach, które mój mężulek zdążył położyć dwa miesiące temu. Szkoda, że remontu w przedpokoju nie skończył, zanim zabrał dupę w troki. I zanim urocza dziewiętnastka z dwójką dzieci nie naprawiła mu wzroku. Rozumiałabym jeszcze, gdyby przefrunął na zgrabną laseczkę pozbawioną zobowiązań, ale ta wydra nie była warta grzechu. Cycki miała niezłe. Pewnie to mu zaimponowało. Mam nadzieję, że za parę lat będą wyglądały równie beznadziejnie jak moje. I wtedy ją też zostawi, chociaż właściwie, co mnie to będzie wtedy obchodzić. Niech go szlag…!

Z tą walizką idzie mi znacznie szybciej. Jeszcze tylko karton z książkami i można zapalić. Młody nadal wyje w pokoju. Chyba powinnam do niego pójść, ale co ja mu właściwie powiem? Że tatuś okazał się chujem? Że jakaś głupia siksa lepiej daje? A może tylko częściej? Ciekawe, jak to robią. Ohyda. Czy ja na pewno jestem normalna? Mąż mnie zostawia, a ja się zastanawiam nad jego życiem seksualnym! Emocje emocjami, ale trzeba się wziąć w garść.

Pytam Młodego, czy chce kolację. Nie chce. Ja też. Teraz mam szansę schudnąć. Jak się denerwuję, przestaję jeść. Schudnę ze dwadzieścia kilo i wtedy mu pokażę! A tak mnie przekonywał, że mu moje kilogramy nie przeszkadzają. Teraz widać.

Trzeba będzie powiedzieć ludziom. Już widzę miny moich rodziców. Komentarze też łatwe do przewidzenia. Zadzwonię do Izki, wpadnie na kawę, to będę się miała komu wygadać. Winda. Chyba jedzie. Nie, pojechała wyżej. Czy to dziecko mogłoby przestać płakać?! Nie chce mi się ruszać tyłka, żeby je pocieszać, zresztą trzeba wiedzieć jak.

Teraz to już na pewno on. Wyszedł z windy. Zatrzymał się. I co gnoju?! Łyso ci?! Szkoda, że nie mogę zobaczyć jego miny, ale jakoś boję się podejść do wizjera. Cisza. Pewnie się zastanawia, co ma robić. No, to sobie poczekamy. Ruszył się w końcu. Zabiera graty. Spieprzaj z mojego życia, gnido!

***

Nie pamiętam, kiedy tak wyłam. Młody przestał, ja zaczęłam. Na szczęście jest noc, więc nikt nie widzi, jak nisko upadłam. Płakać za byle gnojem. Za oszukanym dawcą orgazmu. Ale co mam poradzić na to, że tęsknię?! Może jeszcze wróci? Po co wystawiałam te cholerne walizki? Idiotka!!! Gdzie jest ten cholerny album?! O, zdjęcia z wakacji. Boże, jest taki przystojny! Ciekawe, czy pojechał do niej. Może teraz pieprzą się u niej w domu, a ja tu wyję do księżyca. Wchodzi Młody, pyta, czy może spać u mnie. Zgadzam się. Zasypiamy przytuleni.

Rano czuję ssanie w żołądku, ale nie mogę przełknąć ani kęsa. Spóźniam się do pracy. Koleżanki dopytują, czy wszystko w porządku. Kurwa, nic nie jest w porządku!!! Chłop mnie zostawił dla tłustej, zapryszczonej gówniary, która dała sobie zrobić już dwoje dzieci. A teraz pewnie da sobie zrobić trzecie i to akurat będzie podobne do mojego syna. Tak, wszystko w porządku – kłamię jak z nut – po prostu źle spałam. Chcę już wrócić do domu, ale po drodze muszę jeszcze znieść badawcze spojrzenia mamy. Szkoda, że dawniej tak się o mnie nie martwiła. Było wygodniej, żeby nas wychowała babcia. A mamusia i tatuś zjeżdżali w weekendy. Karierę robili. Tylko po co wcześniej zrobili dzieci?! Teraz dam im szansę na nadrobienie zaległości wychowawczych. Będą  mogli mi wyjaśnić, dlaczego rzucił mnie mąż. Na wsparcie jakoś nie liczę. Wyleczyłam się jeszcze w przedszkolu. Od ręki na czole i dobrego uśmiechu zawsze była babcia i niech tak już zostanie.

Okazuje się, że mimo kilku lat zaległości znam swoich starych nienajgorzej. Mama podeszła do sprawy raczej zawodowo i pragmatycznie, ojciec kazał mi spojrzeć w lustro. Chyba chodziło mu o to, że się zapuściłam. Szkoda, że siebie nie widzi, stary zgred. Jeszcze ze dwa latka popijania ukradkiem i przestanie się szczycić, że mu dają mniej lat, niż ma w rzeczywistości. A może by tak na leczenie, zamiast tracić czas na prawienie mi kazań. Kiedyś mu w końcu wygarnę. Mama chyba jednak się przejęła. Będzie musiała wyznać koleżankom, że zięć odszedł w siną dal. Pogadają sobie na gimnastyce. Wymach nogą – wyznanie- wymach ręką – pozorowany smutek – skłon – pierwsza dobra rada – wdech – następna. Nawet nie zauważą, kiedy ich pośladki uniosą się posłusznie do góry, a obwód talii zjedzie o kilka milimetrów. Będą za to myślały, do kogo zadzwonić z takim neewsem. Stanę się tematem na kilka tygodni. Wołam Młodego i idziemy do domu. A raczej tego, co z niego zostało.

***

Dalej nie jem. Waga pokazuje dwa kilogramy mniej. Satysfakcja gwarantowana. Patrzę w lustro. Rzeczywiście, jakby trochę mniej w talii. Moje lustrzane rozważania przerywa telefon. Siostrunia. Już wie. Od jej pedagogicznego tonu chce mi się rzygać. Panna akuratna. Jej się to na pewno nie zdarzy. Jasne. To, że jest zgrabna i ładniutka, nie zwalnia jej z obowiązku zachowania czujności. Ona jeszcze o tym nie wie, co wnioskuję z jej dydaktycznych wypowiedzi. Też mi każe spojrzeć w lustro. Co oni się tak, kurwa, uparli?! Czy ja aspiruję do miana Złej Królowej z Królewny Śnieżki?! Gdyby nie twój telefon, wychudzona jędzo, zaglądałabym w to lustro, ile wlezie. Jeszcze ci kiedyś pokażę. Najlepiej, jeśli w moim imieniu lekcję poglądową poprowadzi twój mężulek. A z pretensjami – do mojego męża, to nie ja zmieniłam wyro. Nareszcie się rozłączyła, ale nie mam złudzeń, zadzwoni jeszcze. Taka okazja…

Wino, moje wino… nieodrodna córka tatusia. W głowie mi się kręci, ale przynajmniej zasnę łatwiej. Jeszcze łyczek i zapomnę. O mężu, który odszedł w siną dal, synu, którego będę musiała wychować sama, dupie, która już nikogo nie podnieca… Patrzę w lustro na toaletce. Bez makijażu nie jest dobrze. Czterdziestka zbliża się milowymi krokami. Co się dziwić chłopu, że poszukał sobie młodszej. Mogła być tylko szczuplejsza i odrobinę ładniejsza. Byłoby lżej na duszy, a tak… Eee, szkoda gadać, lepiej naleję sobie jeszcze wina. Do zapomnienia jeden krok…

***

Młody wypytuje o ojca. Wystukuję numer na komórce i wręczam mu telefon. Niech się tatuś tłumaczy, dlaczego się nie pojawia. A tak w ogóle trzeba będzie w końcu ustalić zasady ich spotkań. O alimentach też trzeba pogadać. Mam nadzieję, że nie będzie się wykręcać. Z rozmowy wnioskuję, że umawiają się na weekend. Dziecko wtyka mi słuchawkę. Jest zadowolone. Znak, że tatuś spełnił swoją rolę. Ja też umawiam się na sobotę. Będzie grubsza rozmowa. Zaraz po pogawędce z Kanalią Roku biegnę na wagę. 5 kilo mniej! Umawiam się z fryzjerką, wbijam się do kosmetyczki. Dobrze, że to znajoma. Niech wie gnida, co stracił. Trzeba się porządnie przygotować do rozmowy. Młodego odstawi się do babci, nie będzie wysłuchiwał wrzasków w razie czego.

W nocy znowu dopada mnie chandra. Wyję. Rano mam zapuchnięte oczy, ale w pracy już powiedziałam, więc nie będą pytać. Mdli mnie z głodu, dalej nie  mogę nic przełknąć. Po drodze kupuję maślankę i spotykam w sklepie Magdę. Ona niestety widzi moje wory pod oczami i stawia niewygodne pytania. Taktu za grosz. Postanawiam wywalić z grubej rury. Mówię prawdę. Szok. Nie mogę się powstrzymać na widok jej miny, wybucham śmiechem. Może trochę nerwowym, ale niech widzi, że się staram trzymać fason. W pracy normalnie. Wracam do domu, odbierając Młodego od babci. Muszę łyknąć kolejną porcję rodzicielskiego kazania. Na szczęście tatusia nie ma w domu, więc mamusia gra solo. Wychodzę pospiesznie, Młody wrzeszczy, że go ręka boli. Gdyby się gówniarz lepiej wsłuchał w paplaninę babci, też by wypieprzał z tego przytulnego gniazdka rodzinnego. W domu bajzel. Śmierdzi. Moje słodkie kocisko poczuło się głową rodziny i oznaczyło teren. Najwyższy czas udać się do weterynarza. Stracisz klejnoty, cwaniaczku. Mąż mnie zdradził, tobie obetną jaja. To się nazywa odpowiedzialność zbiorowa, ale żeby ładniej brzmiało, powiem – zasada muszkieterów.

W piątek budzimy się ja i ból głowy. Kac czy nerwy? A może jedno i drugie. Dzwonię po mamę, żeby odprowadziła Młodego do szkoły, biorę urlop na żądanie. Postanawiam pognić w łóżku. Będę miała czas na przygotowanie taktyki. Na razie jednak wspomnienia nie dają mi spokoju. Siedzę na ławce z kuzynką. Z trzepaka przyglądają się nam chłopcy, ale udajemy, że nas to nie interesuje. Ten najmłodszy zrobi mi kiedyś dziecko. Wesele kuzynki. Tańczymy jak szalone. Chłopcy podpierają ściany i zastanawiają się, jak nas poderwać. Ten z czarnymi włosami zaciągnie mnie kiedyś do ołtarza. Wakacje, słońce, plaża. Leniwie przewracam się na brzuch. Ktoś zasłania mi słońce, otwieram oczy – chłopcy z sąsiedniej wsi pytają, czy mogą się przysiąść. Zgadzamy się łaskawie. Ten najdowcipniejszy zostawi mnie kiedyś dla dziewiętnastoletniej kurwy…

cdn.

10 myśli w temacie “Z dedykacją dla zdradzonych kobiet I”

    1. Bo ja, Boja, czasem bywam poważna. Właściwie to albo jestem bardzo poważna, albo bardzo wesoła. Środka nie uznaję. 🙂 A to opowiadanie powstało lata temu w prezencie dla Pani N. Inspirowane życiem otoczenia.

      1. Wolę jak jesteś bardzo wesoła! Wiem, że nie zawszę się da, dlatego nie będę narzekał kiedy, z rzadka, napiszesz coś poważnego…

    1. Mnie nie, ale historia realna do bólu. Bohaterkę znam doskonale, więc niewiele rzeczy musiałam dodać. Mam wrażenie, że właściwie nic nie dodałam. A gdybym opisała, co mnie spotkało i tak by nikt nie uwierzył. 🙂 W kategorii niespotykane przypadki wygrywam w cuglach. 🙂 Może się kiedyś pokuszę, ale muszę nabrać dystansu, bo na razie wszelkie próby spełzły na niczem. 🙂

  1. Smutna historia, ech Ci mężczyźni, dlaczego oni są tacy okrutni. Jak tylko w małżeństwo wda się rutyna, to im się wydaje, że ich zdrada jest usprawiedliwiona. Z drugiej zaś strony o swojego partnera trzeba zabiegać cały czas, bo gdy tylko się trochę pofolguje, odpuści, to niestety ptaszek wyfruwa z gniazdka. Niestety zdarza się to też wśród kobiet. Współczuję Twojej znajomej, to jest bardzo przykre, zwłaszcza, że mają synka 🙁

    1. Ta historia ma ciąg dalszy. Długi i skomplikowany. Część spisałam już dawno, część dopiszę. A jeśli chodzi o zabieganie, racja. I dotyczy to obu stron.

    1. Dziękuję. To nie fikcja, prawdziwa historia, tyle że nie moja. Napisałam to opowiadanie (w 3 częściach) w prezencie, potem trafiło na blog. Za zgodą bohaterki. Tak się złożyło, że życie napisało ciąg dalszy. Ale nad tymi częściami dopiero popracuję.

Skomentuj Pani S. Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *