Wszyscy wiedzieli, że Heniutek to szczwany lis. Z przebiegłości zasłynął jeszcze w podstawówce. Ściągał i wagarował na potęgę, a nie dał się złapać ani razu. Dzięki temu zdobył szacunek kolegów i nie stracił go przez następne 28 lat. Później opracował genialny plan i wszystko się skończyło…
Alinka i Heniutek byli małżeństwem od dwudziestu jeden lat. Kawał czasu, który coraz bardziej ciążył obojgu. Ona wzdychała ciężko nad piwną oponą i rozciągniętymi bokserkami, on krzywił się na widok niedoskonałego ciała. Ją trafiał szlag, kiedy mąż rozsiadał się na kanapie, jego doprowadzało do szaleństwa gęganie żony. Zgodni byli tylko w jednym: tak samo mocno tęsknili za latami, kiedy wystarczyło jedno spojrzenie, żeby wylądować w sypialni. Po gorącym pożyciu pozostała dwójka dzieci. Gdyby nie one, nikt by nie uwierzył, że Alinkę i Heniutka łączyła kiedyś gorąca namiętność.
Heniutek już dawno wymieniłby ślubną na nowszy model, ale nie mógł znaleźć kandydatki. Głupie baby nie leciały do miodu, czemu Heniutek nieustannie się dziwił. Potem szedł do lustra i dziwił się jeszcze bardziej. Toż chłop był z niego na schwał! Włos się nieco przerzedził, ale coś tam na głowie zostało, na porządnym wdechu Heniutek widział stopy (niekoniecznie swoje), a zmarszczki na czole… Cóż, świadczyły, że główka pracuje. Amatorek urody Heniutka nie było jednak widać, więc biedak musiał znaleźć inne wyjście.
Ukochanym zajęciem Heniutka było oglądanie telewizji. Kiedy wracał z pracy przygnieciony codziennością, brał pilota i przenosił się do innego świata. Piękne długonogie blondynki nigdy się w nim nie starzały, nie zrzędziły, nie zmuszały mężów do koszmarnych prac domowych. Dzieci uczyły się pilnie, wyglądały czysto i schludnie, a nawet jeśli się pobrudziły, wystarczyło sięgnąć po cudowny proszek i wszystko wracało do normy. Żyć nie umierać! Heniutek tak się zapamiętał w oglądaniu, że wylądował u lekarza. Naprawdę! Odcisków od pilota nie dało się usunąć żadnymi sposobami. Nawet tymi, które podsunęła wszystkowiedząca babcia Lucyna.
To właśnie w telewizji Heniutek znalazł rozwiązanie swoich problemów. Jeśli nie może wymienić żony, to ją przynajmniej odświeży, pomyślał, obejrzawszy zapowiedź nowego programu. Nie zasypiał gruszek w popiele. Jeszcze tego wieczoru łyknął dwa głębsze i krytycznym okiem przyjrzał się ślubnej. Lustracja, niestety, nie wypadła najgorzej. Były wprawdzie jakieś dodatkowe kilogramy, nijaka fryzura, dwa pryszcze na czole, cellulit też by się znalazł, ale wydało się to niewystarczające do udziału w programie telewizyjnym. Od czego jednak była legendarna przebiegłość Heniutka? Szczwany lis postanowił zapuścić żonę.
Trzeba przyznać, że włożył w to sporo pracy i pieniędzy. Kupował połowicy bombonierki i ciastka w osiedlowym sklepiku, zaczął zaganiać dzieci do sprzątania, a nawet sam kilka razy odkurzył, kiedy już rozpracował odkurzacz. Patrzył z radością, jak Alinka leży, je i przybiera na wadze. Głęboko wierzył, że sprytny plan musi się powieść.
Kiedy Alince zepsuł się ząb, Heniutek odmówił łożenia na dentystę. Nie będziemy napychać portfela darmozjadom – powiedział i poszedł po ciastka.
Po kilku miesiącach znowu przyjrzał się żonie. Wydawała się prawie gotowa. Dla pewności Heniutek namówił Alinkę do ścięcia włosów i przefarbowania ich na ohydny buraczkowy kolor, potem poprosił, żeby przestała się malować. Podobno wolał ją w naturalnej wersji.
Alinka poddawała się wszystkiemu bez protestów, szczęśliwa, że inne kobiety muszą się starać, a ona ma takie łatwe życie.
Rosła Alinka, a wraz z nią nadzieja Heniutka. Kiedy mierził go widok żony, włączał telewizor i oglądał kolejny odcinek genialnego programu. Patrzył, jak żaby zamieniają się w księżniczki i wpadają w objęcia zachwyconych mężów. Czuł, że już niedługo znajdzie się na ich miejscu. Oczyma wyobraźni widział Alinkę w roli szczupłej blond piękności, wbitej w kusą kieckę. W oczekiwaniu na cud przeczytał w prasie kolorowej wszystkie artykuły, dotyczące nowoczesnych zabiegów pielęgnacyjnych. O liftingach, botoksie, kwasie hialuronowym i innych dyrdymałach wiedział niemal wszystko. To w końcu miała być jego droga do szczęścia w objęciach odświeżonej Alinki.
Wreszcie Heniutek uznał, że połowica jest gotowa. Wyhodowana domowymi sposobami brzydota bez wątpienia nadawała się do jego ukochanego programu, więc zadzwonił na numer podany w zwiastunie. Zdziwił się, że linia nie jest zajęta. Spodziewał się prawdziwego oblężenia. Na ulicach widział przecież mnóstwo potencjalnych kandydatek.
Kiedy w słuchawce rozległ się głos, Heniutek przypuścił atak. Mówił szybko. Po pierwsze, tekst miał wykuty na blachę, po drugie, chciał zdążyć zanim kobieta mu przerwie. Czuł, że takiej szansy nie może wypuścić z ręki. Nie da się zbyć, choćby nie wiadomo co. W razie czego przejdzie do improwizacji. Będzie prosił, błagał, przekonywał do skutku!
Rozmówczyni cierpliwie wysłuchała monologu Heniutka, po czym wyjaśniła, że spełnienie jego prośby nie będzie możliwe. Program zakończono na pierwszej edycji. Niska oglądalność, tłumaczyła. Dodała jeszcze, że stacja nie planuje wznowienia, ale jeśli szefowie zmienią zdanie, weźmie pod uwagę żonę Heniutka. W razie czego zadzwoni.
Heniutka zatkało. Długo nie mógł wydobyć żadnego dźwięku, w końcu podyktował numer i odłożył słuchawkę. Alinka właśnie wtoczyła się do pokoju i posłała mężowi dziurawy uśmiech. Chwilę później zasiadła w fotelu, podrapała się po zarośniętych nogach i włączyła telewizor. Wiedziała, że za chwilę zacznie się jej ukochana chilijska telenowela. Heniutek dalej stał jak sparaliżowany. Czuł się przygnieciony ciężarem informacji, która spadła na niego jak grom z jasnego nieba. Wreszcie otrząsnął się z otępienia i podszedł do barku. Nalał sobie koniaku, trzymanego na specjalne okazje, a potem jeszcze raz spojrzał na Alinkę i rozpłakał się po raz pierwszy w dorosłym życiu.
Padłam że śmiechu, rewelacyjny tekst. Przynajmniej umie już odkurzacz włączyć ?
Dzięki. 🙂 Wszystko ma swoje dobre strony. 😀
Świetna historia Pani S. 🙂 Chciał chłopina za darmo miss Word mieć w domu, to się zdziwił, bo teraz będzie musiał Heniutek kasę wyłożyć na fitness i dentystę dla Alinki 😉
Zatrwożył mnie Twój wpis, bo nam w tym roku stuknęło 22 lata pożycia małżeńskiego, muszę mieć oczy i uszy szeroko otwarte 🙂
Pozdrawiam serdecznie
🙂 Ja również pozdrawiam i cieszę się, że wzmogłam Twoją czujność. 😉 A swoją drogą – świetny wynik. Gratuluję Wam obojgu. 🙂
A dziękuję, czasem się sama zastanawiam kiedy to tak szybko przeleciało 🙂
Sznurówki go wyprzedziły – bywa i tak 🙂
😀