Podrzucone przez Pana S.
Marian i Henryk jadą na grzyby. Te męskie wyprawy to nie tylko sposób na obniżenie domowych wydatków, ale też na uniknięcie sobotniej krzątaniny. Z domu ucieka głównie Marian. Trudno się dziwić, wszak jego żona Basia to miłośniczka wzorowego porządku. Marianowi nie uśmiecha się trzepanie dywanów i polerowanie sztućców, woli spędzić sobotnie przedpołudnie na łonie natury.
Tego dnia mężczyźni zamierzają spenetrować miejsce, gdzie Zygmunt ostatnio znalazł borowiki. Chociaż dostali od przyjaciela dokładną instrukcję, gubią drogę. Postanawiają poprosić o pomoc. Rozglądają się na wszystkie strony, ale jak na złość nikogo nie widać. W końcu dostrzegają staruszkę krzątającą się po obejściu. Henryk podjeżdża pod ogrodzenie.
– Proszę pani, jak dojechać do krzyża? – mówi głośno, ale jego słowa nie wywołują żadnej reakcji.
– Proszę pani! Jak dojechać do krzyża?! – krzyczy. Znowu nic.
– Ta cholera głucha czy złośliwa?! – irytuje się Henryk.
– Nie wiem, ale może byś tak najpierw szybę opuścił – zauważa Marian i zaczyna się śmiać. 🙂
Taaa, toż to stara sztuczka, mężczyźni od zawsze sobie jakieś zajęcie znajdowali byleby tylko się wymigać od sprzątania 🙂