O kotku, który stał się tygrysem

Zanim stał się tygrysem, który rozszarpał jej serce, był bezbronnym kotkiem wzbudzającym współczucie.

***

Najpierw zobaczyła nogi. Wystawały spod biurka, przy którym chciała usiąść. Chrząknęła. Ponieważ nie doczekała się żadnej reakcji, chrząknęła jeszcze raz. Znowu nic.

– Halo, przepraszam. – Była coraz bardziej ciekawa, do kogo należą czarne, zniszczone buty i sztruksy w tym samym kolorze. Dla pewności zapukała w blat.

Podziałało. Ciemne oczy spojrzały na nią nieprzyjaźnie. Niezbyt przystojny – oceniła Magda.

– Cześć. Jestem Magda. To moje biurko – powiedziała, machając ręką na powitanie. – A ty jesteś…

– Brk.

Zanim zdążyła powiedzieć, że nie zrozumiała, chłopak wrócił do pracy.

– Przepraszam…

Ciemne, rozwichrzone włosy pojawiły się ponownie. Chłopak był wyraźnie poirytowany.

– Przepraszam, ale nie usłyszałam, co powiedziałeś. I chciałabym się dowiedzieć, kiedy będę mogła zacząć pracę. Coś się zepsuło? – Zignorowała gniewne spojrzenie.

– Tak. Nie wiem, ile to jeszcze potrwa.

Kiedy ponownie zniknął pod biurkiem, Magda wzruszyła ramionami i wyszła do sąsiedniego pokoju. Koleżanki omawiały akurat ostatnią imprezę. Pomachały jej na powitanie, nie przerywając rozmowy.

– Ej, dziewczyny, nie wiecie co to za indywiduum kopie sobie jamę pod moim biurkiem?

– Nowy konserwator. Przyjęli go na miejsce pana Władka. – Karolina najlepiej wiedziała, co się dzieje w firmie.

– A nie mogli zatrudnić kogoś milszego? Straszny gbur. Próbowałam z nim rozmawiać, ale się nie dało.

Magda nie była przyzwyczajona do takiego traktowania. Od przedszkola spotykała się z zainteresowaniem kolegów. Dla jej pięknych blond włosów i niebieskich oczu niejeden stracił głowę. Zazdrosne koleżanki nazywały ją Laleczką. Na Magdzie, która o tym doskonale wiedziała, nie robiło to żadnego wrażenia.

– To jakiś protegowany starego. Syn dobrych znajomych. Edukację zakończył na maturze, a później zmieniał pracę częściej niż nasz Wojtuś dziewczyny. Ostatnio nigdzie nie pracował. Rodzice nie wytrzymali i załatwili mu pracę tutaj. – Karolina była w takich sytuacjach nieoceniona.

– Skąd ty to wszystko wiesz? – zapytała Lena z podziwem.

– To mój słodki sekrecik.

– A jak on ma na imię? Pytałam, ale burknął coś pod nosem.

– Nazywa się Bartłomiej Domagała – poinformowała znowu Karolina.

– Magda, to chyba pierwszy przypadek, kiedy facet natychmiast nie padł do twoich stóp – zauważyła złośliwie Lena.

– Nie mógł paść do moich stóp, bo już leżał na ziemi – odparowała Magda i wyszła z pokoju.

Niech szlag trafi tego gbura – pomyślała ze złością, kiedy dobiegł ją pełen satysfakcji śmiech koleżanek.

***

Gbur pojawiał się w firmie tylko przez pięć miesięcy. Nie radził sobie z obowiązkami: spóźniał się, zbyt wolno pracował, kilka razy doszczętnie zepsuł coś, co kazano mu naprawić. Pozostali pracownicy firmy nigdy go nie polubili. Właściwie trudno się dziwić. Na wszystkie próby nawiązania rozmowy chłopak reagował burknięciami albo wymownym milczeniem, więc szybko przestano na niego zwracać uwagę. Za plecami śmiano się z jego stylu ubierania, fryzury, starego roweru, na którym przyjeżdżał do pracy. Kiedy odchodził, niewielu pamiętało, jak ma na imię. Był po prostu Gburem, bo przezwisko wymyślone przez Magdę szybko podchwycili inni. Wszyscy uważali, że gdyby nie protekcja szefa, wyleciałby wcześniej.

Kiedy Bartek został zwolniony, Magda właśnie przeżywała kolejną wielką miłość. Tomek miał być facetem na całe życie. Płomienne uczucie do przystojnego biznesmena pochłonęła dziewczynę na tyle, że zniknięcie Gbura zauważyła dopiero miesiąc później. Karolina jak zawsze okazała się nieoceniona. Chętnie opowiedziała Magdzie, co się działo od momentu wezwania Bartka do gabinetu szefa do chwili, kiedy drzwi zamknęły się za nieudolnym konserwatorem po raz ostatni. Wiedziała nawet, że nadal był bez pracy. I jak zwykle nie zdradziła źródła swoich informacji.

***

Magda spotkała Gbura rok później. Właśnie rozstała się z Pawłem. Świetnie jeżdżący na nartach informatyk wydawał się facetem na całe życie, ale szybko się okazało, że interesuje go tylko status majątkowy przyszłych teściów. Magda nie mogła znieść sposobu, w jaki traktował jej matkę. Zaangażowania, z jakim zabiegał o jej względy. Dzień po czwartej wizycie u rodziców Magda wystawiła rzeczy Pawła i wysłała mu pożegnalnego SMS-a. Rozstanie kosztowało ją trochę łez i kilkudniową melancholię.

Tydzień później stwierdziła, że czas wziąć się w garść. Właśnie tego dnia wpadła na Gbura. Zaprosiła go na kawę. Nie kierowało nią nic więcej niż chęć zaskoczenia Karoliny. Tym razem to ona chciała być dobrze poinformowana, chłopak jednak zdecydowanie odmówił. Choć domyślała się, że nie jest szczególnie towarzyski, poczuła się zaskoczona. Życie nie przygotowało jej na taki scenariusz. Złapała Gbura za rękę i pociągnęła w stronę kawiarni. Próbował się wyszarpnąć, ale odegrała niezwykle przekonującą scenę rozpaczy. Rozpłakała się nawet, co zawsze przychodziło jej bardzo łatwo, opowiedziała o rozstaniu z Pawłem. Nie wiedział, jak się zachować. Nieporadnie położył rękę na ramieniu kobiety. Wykorzystała ten gest. Przylgnęła do Gbura, nie zwracając uwagi na pełną niechęci reakcję. W końcu zabrał ją do kawiarni. Kiedy szli, na twarzy Magdy błąkał się uśmiech. Znowu dostała to, czego chciała.

Usiedli w kącie. On zamówił czarną herbatę, ona kawę mrożoną z lodami i bitą śmietaną. Przez kilka minut opowiadała ploteczki z firmy. Gbur nie powiedział w tym czasie ani słowa i Magda nie była nawet pewna, czy jej słucha. Najwyraźniej żałował pochopnej decyzji.

– A ty znalazłeś jakąś pracę? – zapytała, chcąc przerwać jego milczenie.

– Nie.

– A co chciałbyś robić?

– Nie wiem.

– Zastanów się. Gdybyś mógł wybrać pracę, to czym byś się zajął? – Za wszelką cenę próbowała zajrzeć za mur, który zbudował.

Przez chwilę Gbur bawił się łyżeczką, potem spojrzał w górę, zatrzymując wzrok za plecami dziewczyny.

– Chciałbym być stróżem nocnym – powiedział w końcu i spojrzał zaczepnie na Magdę.

Dziewczyna zakrztusiła się kawą.

– Nie żartuj! Naprawdę chciałabym wiedzieć. Moi rodzice mają szerokie kontakty, może mogliby ci pomóc.

– Mówiłem poważnie.

– Nikt nie chce być stróżem nocnym – zirytowała się Magda.

– Ja chcę.

Przez chwilę siedzieli w milczeniu. On chyba żałował swojej szczerości, ona próbowała uporządkować myśli. Co to w ogóle za gość? – zastanawiała się.

– Muszę już iść.

Złapała go za rękę.

– Zaczekaj. Chciałabym jeszcze porozmawiać. Przepraszam za moją reakcję, ale trochę mnie zaskoczyłeś.

Mężczyzna się zawahał. W końcu usiadł z powrotem.

– Jeszcze raz przepraszam.

– W porządku.

– Pracowałeś już kiedyś jako stróż nocny?

– Tak.

– Podobało ci się?

– Tak.

– To dlaczego zrezygnowałeś?

– Nie zrezygnowałem. Zlikwidowali firmę.

– Co ci się tak podoba w tej pracy?

– Lubię pracować sam, poza tym w nocy jest cicho. Można sobie spokojnie pomyśleć, poczytać, pograć na gitarze. Lubię koszykówkę. W tamtej pracy mogłem oglądać transmisje z NBA.

Magda pomyślała, że to najdłuższa wypowiedź Gbura, jaką słyszała. Kiedy spuścił głowę, przyjrzała mu się uważnie. Czarny sweter był mocno sfatygowany. Liczne zaciągnięcia i zmechacenia wyznaczały długą historię. Rozczochrane włosy potrzebowały natychmiastowej wizyty u fryzjera, a długi paznokieć u prawej ręki wywołał u dziewczyny dreszcz obrzydzenia. Mimo wszystko było w tym chłopaku coś takiego, co kazało Magdzie tkwić w kawiarni i próbować złamać jego opór. Dotknęła jego ręki.

– Po co ci taki długi paznokieć?

– Do gry na gitarze – wyjaśnił, cofając dłoń.

– Zagrasz kiedyś dla mnie? – Przechyliła głowę, szukając jego wzroku.

– Może, ale teraz muszę już iść.

– Poczekaj. Daj mi swój numer. Zapytam rodziców o tę pracę.

Przez chwilę się wahał, ale chyba wyczuł, że dziewczyna nie odpuści, bo w końcu podyktował numer. Magda siedziała jeszcze przez chwilę, zastanawiając się nad tym, co się zdarzyło. Dopiero po chwili dotarło do niej, że nawet nie próbował uregulować rachunku.

***

W ciągu kolejnych sześciu miesięcy spotkali się kilkanaście razy. Wszystkie sytuacje zaaranżowała Magda. Coś ciągnęło ją do tego chłopaka, tak innego od facetów, z którymi dotąd się umawiała. Wydawał się obojętny na wszystkie sztuczki, a kiedy próbowała go pocałować, zdenerwował się strasznie i wyszedł z jej mieszkania, trzaskając drzwiami. Pomyślała, że więcej się nie spotkają, ale w końcu udało się go przeprosić i namówić na wypad do kina. Za bilety zapłaciła oczywiście ona.

***

O tym, że stracił dach nad głową, poinformowała ją Karolina. Magda nie widziała powodu, żeby przyznawać się do spotkań, więc tylko kiwnęła głową, udając obojętność. Dopiero po rozmowie z koleżanką z pracy zorientowała się, jak niewiele wiedziała o Bartku. Kiedy wróciła do domu, usiadła na balkonie. Wypiła jedno mojito, potem drugie. W trakcie trzeciego zadzwoniła do Bartka. Zjawił się po godzinie.

– Podobno straciłeś mieszkanie.

– Tak. – Próbował ukryć zmieszanie, ale Magda znała go już zbyt dobrze, żeby dać się nabrać.

– Co się stało?

– Ten staruszek, u którego mieszkałem w zamian za pomoc, umarł – powiedział, po czym spuścił głowę.

Zastanawiała się, czy próbuje ukryć łzy, ale kiedy podniósł wzrok, w jego oczach nie było żalu. Miał pusty wzrok.

– Co teraz zrobisz? Wrócisz do rodziców?

– Na pewno nie.

– To co dalej?

– Nie wiem.

– Gdzie teraz mieszkasz?

– U kumpla, ale muszę się wyprowadzić.

– Wprowadź się do mnie. – Nie była pewna, czy podjęła dobrą decyzję, ale czuła, że tylko ona może pomóc Bartkowi.

W jego oczach dostrzegła ogromne zdziwienie i niedowierzanie. Chciał coś powiedzieć, ale mu przerwała.

– Bez żadnych zobowiązań.

Kiedy potarł brodę, wiedziała, że się zgodzi. Znała już ten gest.

***

– Ożenisz się ze mną? – zapytała rok później.

Kiwnął głową.

***

– A czy kiedykolwiek mnie kochałeś? – zapytała sześć lat później.

– Nie. – Jego odpowiedź była zbyt kategoryczna, żeby mogła mieć nadzieję, że kłamie. – Ale masz w sobie tyle miłości własnej, że starczyło i za mnie.

– To dlaczego się ze mną ożeniłeś?

– Bo nie miałem wyjścia – odpowiedział, pakując swoje rzeczy. – Byłaś moją tratwą ratunkową. Tylko głupiec by nie skorzystał.

– Nie pozwolę ci odejść.

– Daj spokój, taki mąż jak ja nie jest ci do niczego potrzebny. Dasz sobie radę. Na razie twoja urażona duma każe ci walczyć, ale kiedy ochłoniesz, podziękujesz mi za to, że dałem ci wolność. Nie pasujemy do siebie i tak naprawdę dobrze o tym wiesz. Wyszłaś za mnie, bo tylko ja okazałem się odporny na twoje wdzięki. Poza tym bardzo chciałaś udowodnić, że nie jesteś głupią, pustą lalką, którą kręci tylko forsa, kariera i mydłkowaci faceci w garniturkach. Świetnie się do tego nadawałem. Bezdomny piesek, którego można przygarnąć. Przypominałem ci bezdomnego pieska, prawda?

– Nie.

– Kłamiesz!

– Przypominałeś mi kotka – powiedziała cicho, spuszczając głowę.

– Co?

– Przypominałeś mi bezdomnego kotka, który próbuje chodzić własnymi ścieżkami, ale tak naprawdę potrzebuje opieki.

– Sama widzisz.

Rozpłakała się, kiedy wyszedł. Po raz pierwszy od bardzo dawna zrobiła to szczerze. Proponując małżeństwo, czuła, że z jego strony nie ma mowy o miłości, ale wierzyła, że kiedyś to uczucie się obudzi i że w końcu podbije serce tego dziwnego mężczyzny, pełnego niedomówień i tajemnic. Nie była gotowa na porażkę.

4 myśli w temacie “O kotku, który stał się tygrysem”

Skomentuj Pani S. Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *