Żelazna dama

Pewnego dnia znalazłam się w sklepie żelaznym. Jak przystało na dyplomowaną asystentkę majstra, do środka weszłam zdecydowanym krokiem. Całe ciało miało powiedzieć sprzedawcy: ZNAM SIĘ NA TYM I NIE DAM SIĘ OSZUKAĆ. Po pierwszym pytaniu wizerunek kompetentnej klientki uleciał w nieznane. Chwilę trwało, zanim przestałam być żoną Lota, ale jak już odzyskałam animusz, zaczęłam działać. Jak przystało na dyplomowaną asystentkę majstra, zadzwoniłam do szefa. Panowie pokonwersowali i ustalili właściwą wersję. Tak mnie to ucieszyło, że postanowiłam przedłużyć pobyt w sklepie. Przyznaję, chciałam odzyskać wizerunek kompetentnej klientki. Jako pretekst potraktowałam problemy z nabywaniem płyt DVD.

-Wie pan, pracuję do późna, a sklepy komputerowe są czynne do siedemnastej, ale widzę, że pan ma ogromny wybór płyt i będę mogła je sobie u pana kupować. Życie mi pan ratuje! – entuzjazmowałam się przy ladzie.

– Proszę pani, to nie są płyty DVD, tylko piły tarczowe – oświadczył sprzedawca z kamienną twarzą. 😀

6 myśli w temacie “Żelazna dama”

  1. ha, ha, ha …. se poplułam sprzęt 😀
    Z kamienną twarzą powiadasz? Coś mi się wydaje, że takich żelaznych dam jest więcej 😉 Chociaż faktycznie te piły w opakowaniu można sobie pomylić z płytami DVD, bo wtedy ząbków nie widać 😉

        1. Dziękuję serdecznie. Muszę jednak szczerze wyznać, że niektórzy dostrzegają u mnie pierwiastek diaboliczny. Ale się nie znają. 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *