Dlaczego Pani S. autobus kojarzy się z punktem G?

Czasem miewam przygody z pogranicza absurdu.

Pewnego dnia wybrałam się w podróż. Z punktu A do punktu B. Po prostu.

W autobusie siedziało kilka osób, większość z tyłu. Na przednich siedzeniach usadowiłam się tylko ja i jakaś wydekoltowana dziewoja. Szybko się okazało, że mocno zaprzyjaźniona z kierowcą. Od namiętnych spojrzeń wymienianych przez tę parę dostałam uderzeń gorąca, bynajmniej nie o klimakteryjnym charakterze. Aż się musiałam wachlować gazetą! Jakieś dziesięć kilometrów później powietrze zaczęły przeszywać ostre cmoknięcia. Kierowca coraz mniejszą uwagę zwracał na drogę, znaki i kierownicę, a coraz większą na dekolt blondyneczki. Trudno się dziwić, bo dziewczyna robiła wszystko, żeby wygrać pojedynek. Oblizywała wargi tak ponętnie, że w 5 minut zmiotła całą szminkę. Zaczęłam się obawiać, że jak tak dalej pójdzie, szlag trafi też jej naskórek. Poza tym blondynka stosowała sztuczkę znaną szerszej widowni z „Nagiego instynktu”. Przekładała nogi na tyle ponętnie, na ile pozwalała metalowa rurka oddzielająca ją od wejścia. Polska Sharon Stone jedzie ze mną autobusem! Poprosić o autograf?

W połowie drogi kierowca przestał cmokać i wydał dźwięk przypominający ludzki głos. Ponieważ próbowałam (z mizernym skutkiem) nie zwracać uwagi na taniec godowy rozgrywający się pod bokiem, nie usłyszałam, co mówił. Po chwili dźwięk przypominający ludzki głos rozległ się ponownie. Kierowca czegoś chciał. ODE MNIE! O nie! Jeśli pomyślał, że też będę cmokać i przekładać nog… Słucham? A! Jednak nie zamierzał sprawdzać, czy mam bieliznę. Chciał… żebym wskazała mu drogę do punktu B. Dobrze zrozumieliście – B, a nie G!

Pomyślałam, że na żarty primaaprilisowe za późno, więc… Aha, przejrzałam cwaniaka! To na pewno była próba wypłoszenia mnie z autobusu. W końcu reszta pasażerów wysiadła po drodze i tylko ja stałam na drodze do szczęścia kochanków. „Szczwany lis. Pozuje na wariata i liczy, że ucieknę” – pomyślałam. Postanowiłam mimo wszystko tkwić na swoim miejscu. Tak, wiem. Jestem starym, wrednym babskiem, które przedkłada własny interes nad cudze namiętności.

– Może mi pani powiedzieć, jak mam jechać? – powtórzył kierowca. On rzeczywiście nie znał drogi (?!).

Tak oto zostałam GPS-em. Kiepskim i nawet w połowie nie tak zabawnym, jak GPS w samochodzie Pani N., który podąża „to drogo”. 🙂 Wprawdzie doprowadziłam autobus z punktu A do punktu B, ale nie wzięłam pod uwagę, że po drodze jest parę zjazdów z głównej drogi. W kilku wsiach ludzie zostali na przystankach, spóźniając się na spotkania, nie docierając na randki, nie robiąc ważnych zakupów. Za to gorąca para dojechała do celu 30 minut przed czasem i o tyle wcześniej mogła się rzucić na siebie, co uczyniła zanim wysiadłam z autobusu.

– Dziękuję! – wrzasnął kierowca i do dzisiaj się zastanawiam, czy zwracał się do mnie, czy do blondyneczki, wyrażając wdzięczność, że wytrwała prawie 60 minut we wstrzemięźliwości seksualnej.

Do dzisiaj zastanawiam się też, ilu ludziom zepsułam dzień, pilotując autobus tak nieumiejętnie. Na wszelki wypadek wykułam na blachę trasę z punktu A do punktu B. Dzisiaj znam wszystkie zjazdy i mogę pilotować nawet z zamkniętymi oczami. Przynajmniej tak mi się wydaje, bo jak na razie nikt mnie o to nie poprosił.

Tak więc, jeśli kiedyś do Waszej miejscowości nie dojechał autobus i nie dotarliście z tego powodu na randkę, ważne spotkanie zawodowe albo nie załatwiliście jakiejś sprawy, istnieje prawdopodobieństwo, że stoi za tym Pani S. 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *