Podobno byłam uroczym dzieckiem. Podobno przeszło mi i jedno, i drugie. 😉
Pewnego dnia mamusia zabrała mnie do pracy. Po drodze tłumaczyła, że mam opanować słowotok i nie zagadać jej współpracowników na śmierć. Łatwo powiedzieć!
Starałam się. Naprawdę. W końcu byłam uroczym dzieckiem, a nie jakimś krnąbrnym bachorem, ale tyle ciekawych rzeczy działo się w moim życiu. Jak się nie podzielić? Pan z wąsami wyglądał zbyt poważnie, więc omijałam go z daleka, za cel obrawszy miłego człowieka w drucianych okularach. Opowiedziałam mu o naszym psie, nowej huśtawce u babci, kuzynie, który wpadł w pokrzywy, zepsutym rowerze Hani, niechęci do mortadeli, pierogach babci, wyjeździe do tatusia, nowych opakowaniach w kolekcji… W pewnym momencie zauważyłam, że miły człowiek w drucianych okularach niezbyt uważnie mnie słucha. No też coś! Postanowiłam przyciągnąć jego uwagę prawdziwym hitem.
– A wie pan, że mamy nowe meble?
– Hmmm…
– Bardzo ładne. WĘGIERSKIE.
– Hmmm…
– Musieliśmy kupić, kiedy tatuś wrócił ze Związku Radzieckiego.
– Hmmm…
– Wie pan dlaczego?
– Hmmm…
– Bo tatuś przywiózł tyle złota, że w starych się nie mieściło. 😀
PS Skoro rodzice mnie wtedy nie udusili, to znaczy, że byli naprawdę wyrozumiali. 😉
Wspaniała byłaś!!!:-)
A Twoi Rodzice jeszcze wspanialsi.
Pozdrawiam Cię.
Dzięki. Też Cię pozdrawiam.?
dzieci są nie do przeskoczenia. obyś wtedy nie kłamała, a węgierskie meble będą wciąż pełne.
Teraz pełnią rolę schowka na garażowe skarby brata mego. Dla niego cenniejszych niż złoto.