Małgorzatę obudził dźwięk telefonu. Przez moment nie wiedziała, gdzie jest. Jak zawsze, kiedy sen ustępował miejsca świadomości. Po chwili poczuła ruch za plecami. Przygniatający ją ciężar ustąpił. Otworzyła oczy i sięgnęła po telefon. Gabrysia… Przez ułamek sekundy Małgorzata wahała się, czy odebrać, ale w końcu przycisnęła zieloną słuchawkę. W mieszkaniu zapanowała cisza. Małgorzata przysunęła telefon do ucha.
– Słucham.
– Małgosiu, śpisz jeszcze?! – usłyszała po drugiej stronie radośnie zdziwiony głos przyjaciółki.
Małgorzata spojrzała na zegarek. Dziesięć po dziewiątej. No tak, Gabrysia nie znosiła marnowania czasu i zrywała się o świcie, niemal natychmiast gotowa do działania. O tej porze pewnie była już ubrana, uczesana i umalowana, a w piekarniku rumieniła się drożdżówka z kruszonką, wypełniając mieszkanie zapachem, który Małgorzacie zawsze przywodził na myśl dom babci.
– Już nie, bo raczyłaś mnie obudzić. – Małgorzata nie siliła się na uprzejmość.
Znały się wystarczająco długo i na tyle dobrze, że nie musiały niczego udawać. Małgorzata pamiętała na przykład, jak w drugiej klasie podstawówki jej przyjaciółka zamknęła się w ubikacji i nie chciała wyjść po tym, jak dostała pierwszą dwójkę, potem wielokrotnie była świadkiem rozpaczy Gabrysi, kiedy ta jako jedyna w klasie nie miała jeszcze chłopaka, bawiła się na jej weselu, jako pierwsza dowiedziała się o ciąży… Tak samo było z obecnością Gabrieli w życiu Małgorzaty. Przeżyły razem pierwsze miłości, pierwsze pryszcze, pierwsze siwe włosy…
– Gosiu, ocknij się. Pytam, o której mamy po ciebie podjechać?
– Podjechać? Po co?
– Rany, dziewczyno, prześpisz życie! Przecież dzisiaj jedziemy do teatru!
– O boże, teatr. Zapomniałam.
– To o której mamy po ciebie przyjechać?
– My? Myślałam, że jedziemy same…
– Kacper zobowiązał się, że nas zawiezie. W sumie się ucieszyłam. Będę mogła się naprawdę zrelaksować. No i napić się wina do kolacji. Bo chyba pójdziemy na kolację po spektaklu, prawda? W końcu jutro niedziela. – W głosie Gabrieli było mnóstwo entuzjazmu, którym starała się zarazić przyjaciółkę.
– Tak…
– Gosiu, coś się stało? Chyba nie masz nic przeciw temu, że Kacper pojedzie z nami? Pomyślałam, że w tym czasie, kiedy my będziemy w teatrze, on sobie pochodzi po mieście, kupi buty, bo te stare musi oddać do szewca. Wprawdzie zaproponowałam mu, żeby wybrał się z nami na kolację, ale jeśli nie chcesz, powiem mu, żeby sobie coś zorganizował na ten czas.
– Nie, wszystko w porządku. Jeśli chce, niech z nami idzie. – Małgorzata przeklinała w duchu całą sytuację. – Przecież wiesz, że przed pierwszą kawą trudno się ze mną dogadać.
– Wiem – roześmiała się Gabrysia. – To dobrze, że nie masz nic przeciwko. W takim razie wpadniemy po ciebie o czwartej. Dobrze?
– O czwartej… Tak, nie ma problemu.
– No to do zobaczenia. Pa!
– Pa – powiedziała Małgorzata, choć przyjaciółka nie mogła już jej usłyszeć.
Małgorzata odłożyła telefon i odwróciła się. Kacper. Przez chwilę przyglądał się jej z lekkim uśmiechem, a potem przyciągnął do siebie i pocałował w usta. Nie odwzajemniła pocałunku. Myślami wciąż była przy rozmowie z przyjaciółką. Zastanawiała się, jak uda się im ukryć całą sytuację przed Gabrielą. Spędzą ze sobą sporo czasu. Najpierw w samochodzie, a potem jeszcze w restauracji.
– Kacper, podobno wieziesz nas dzisiaj do teatru – powiedziała, wyzwalając się z jego objęć i siadając na łóżku.
– Tak. Cholernie chciałem pobyć z tobą trochę dłużej niż zazwyczaj, więc zaproponowałem, że będę robił za kierowcę. Cieszysz się?
– W obecnej sytuacji nie wydaje mi się to rozsądne. Będę się czuła co najmniej niezręcznie. Myślisz, że zdołamy ukryć to, co nas łączy?
– A co nas łączy? – powiedział Kacper zaczepnie.
– Daj spokój, nie czas na takie rozmowy. Uważam, że nie powinieneś jechać. Powiedz, że coś ci wypadło, że nie możesz nas odwieźć.
– To wykluczone. Pojadę i koniec. Muszę sobie kupić buty. A poza tym nie zamierzam bez końca ukrywać, że cię kocham. Przecież nie ma w tym nic złego.
– Oszalałeś?! Może ty nie widzisz w tym nic złego, ale inni na pewno! To, co nas łączy, nie może wyjść na jaw! Zabraniam ci mówić o tym komukolwiek, słyszysz?!
– Nie jestem głuchy. Słyszę, ale absolutnie nie zamierzam się zastosować do twoich żądań – powiedział chłopak i uśmiechnął się beztrosko. – Daj już spokój i chodź do mnie.
– Kacper! – Małgorzata wyskoczyła z łóżka. – Absolutnie zabraniam ci, słyszysz, zabraniam ci mówić o nas komukolwiek! Masz się zachowywać tak, jak by dzisiejsza noc w ogóle się nie zdarzyła!
– Pięknie wyglądasz, kiedy się wściekasz, ale naprawdę daj już spokój. Na mnie te wrzaski nie robią wrażenia. Nie zmienię zdania.
– W takim razie wynoś się! – wrzeszczała Małgorzata, zbierając rzeczy Kacpra rozrzucone po całej podłodze.
Po chwili podbiegła do łóżka i ściągnęła kołdrę z chłopaka.
– Wynoś się! – powtórzyła, a kiedy Kacper nie zareagował, rzuciła w niego ubraniami i rozpłakała się.
W pokoju zapanowała cisza, którą zakłócał jedynie cichy szloch Małgorzaty.
– Małgoś, przestań – powiedział miękko Kacper.
Stanął obok kobiety i objął ją mocno. Po chwili wahania oparła głowę na ramieniu chłopaka. Jej szloch cichł powoli.
– Po prostu boję się, że kiedy wszystko się wyda, rozpęta się piekło. Boję się tego, co powiedzą ludzie, co powie Gabrysia. Ona mnie znienawidzi.
– Moja matka? Niemożliwe. Przecież ona cie uwielbia.
– Ale kiedy się dowie, że uwiodłam jej syna, przestanie.
– Uwiodłaś? Nie przesadzaj. Jestem dorosły.
– Masz 19 lat, to nie jest dorosłość. Poza tym jestem od ciebie o wiele starsza i powinnam się wykazać większą odpowiedzialnością. Boże, to nie powinno się zdarzyć – jęknęła Małgorzata, próbując się wyswobodzić z objęć chłopaka. Nie udało się jej.
– Daj spokój, chcieliśmy tego oboje.
To prawda, chcieli tego oboje. Małgorzata od dawna zdawała sobie sprawę, że podoba się synowi przyjaciółki. Bawiła ją ta sytuacja. Pochlebiało jej, że młody chłopak ją adoruje. Wiktor też to zauważył. W przeciwieństwie do żony nie był zachwycony. Często nazywał Kacpra „szczeniakiem”. Zachowywał się jak samiec, któremu ktoś naruszył terytorium. Warczał i wyraźnie pokazywał chłopakowi, gdzie jego miejsce. Gabrysia zauważyła niechęć Wiktora, ale myślała, że bierze się zupełnie z czegoś innego. Że wynika z faktu, że Małgorzata nie może mieć dzieci. Nie dostrzegła fascynacji syna przyjaciółką. Nawet do głowy jej nie przyszło, że piętnastolatek mógłby się zakochać w trzydziestosześciolatce. Dopóki mąż był obecny w życiu Małgorzaty, relacje kobiety z synem przyjaciółki pozostawały pod kontrolą. Kiedy jednak Wiktora dopadł kryzys wieku średniego, odreagował go z dwudziestodwuletnią sekretarką. Na tyle skutecznie, że w wieku czterdziestu dwóch lat został w końcu ojcem. Rozwód był formalnością. Przynajmniej dla niego, bo Małgorzatę niemal pociągnął na dno. Nie potrafiła się pogodzić z odejściem męża. Jeszcze bardziej bolał ją fakt, że został ojcem. Wszystkie kompleksy Małgorzaty powychodziły z ukrycia. Uderzyły ze zdwojona siłą, jakby próbowały sobie zrekompensować stracony czas. Rozpacz kobiety była naprawdę głęboka. Być może Małgorzata posunęłaby się do ostateczności, bo kilka razy myślała o tym, żeby odebrać sobie życie, gdyby nie Gabriela. Zrobiła wszystko, żeby wyciągnąć przyjaciółkę z depresji. Pilnowała jej na każdym kroku, a kiedy sama nie mogła, prosiła o to Kacpra. Chłopak nie protestował, bo jego uczucie do przyjaciółki matki stawało się coraz mocniejsze.
Pierwszy raz pocałował Małgorzatę, kiedy wręczyła mu koszyk z dżemami zrobionymi w ramach zajmowania rąk i myśli pracą fizyczną. Chłopak stał już ubrany i gotów do wyjścia. Małgorzata podała mu koszyk, a on pochylił się i nieporadnie cmoknął ją w usta. Pogroziła mu palcem, śmiejąc się. Kiedy wyszedł, stała jeszcze przez chwilę, przywołując pamięć wilgotnych ust chłopaka.
Potem przyszły kolejne pocałunki. Małgorzata broniła się przed nimi coraz słabiej. Przed wizytami Kacpra zaczęła zwracać większą uwagę na wygląd, powoli przypominała sobie, jak to jest być kobietą. Gabriela cieszyła się, widząc przyjaciółkę w coraz lepszej formie. Nawet do głowy jej nie przyszło, że Kacper odgrywa w tym istotną rolę.
Bywały momenty, kiedy Małgorzata chciała zakończyć tę dwuznaczną sytuację, ale nie potrafiła. Kacper przywrócił jej poczucie własnej wartości, przekonanie o atrakcyjności, wskrzesił kobiecość. Nie potrafiła z tego zrezygnować.
Wczoraj dowiedziała się, że Wiktor po raz drugi zostanie ojcem. Tym razem miała to być dziewczynka. Małgorzata tak bardzo pragnęła córki… Zanim dowiedziała się, że jest bezpłodna, wiele razy wyobrażała sobie małą pyzatą blondynkę z błękitnymi oczami. Potem zabiła te marzenia, żeby nie oszaleć. Wróciły, kiedy spotkany na ulicy Wiktor obwieścił jej radosną nowinę. Zawsze miał delikatność czołgu. Kiedy już podzielił się z byłą żoną wszystkimi szczegółami, zniknął za rogiem, gdzie zaparkował. Tymczasem Małgorzata długo jeszcze stała na chodniku. Patrzyła na małą blondynkę skaczącą radośnie po betonowych płytkach. W końcu zamknęła oczy i w ten sposób uwolniła się od bolesnej wizji.
Wieczorem pojawił się Kacper. Jadąc do przyjaciela, przywiózł Małgorzacie kawałek pieczeni. Gabriela dbała, żeby przyjaciółka miała co zjeść. Doskonale wiedziała, że w jej lodówce zazwyczaj panowała pustka.
Kacper szybko zorientował się, że Małgorzata jest w podłym nastroju i wprosił się na herbatę. A potem cierpliwie słuchał jej żalów, scałowywał łzy i nalewał wino do kieliszka. Powiedział, że zostanie na noc. Małgorzata nie zaprotestowała, choć doskonale zdawała sobie sprawę, że powinna. Kacper zadzwonił do przyjaciela, zapewniając sobie alibi, potem wykonał telefon do matki, której powiedział, że zostanie na noc u kolegi, bo wypił piwo. W końcu wrócił do pokoju. Był wystarczająco czuły i opiekuńczy, żeby Małgorzata straciła resztki oporów i odpowiedziała na jego pocałunki w sposób, który sprawił, że wylądowali w sypialni. Ostatnią rzeczą, którą zapamiętała, była błogość pomieszana z wyrzutami sumienia. Zasnęła.
A teraz patrzyła, jak chłopak się ubierał i zastanawiała się nad konsekwencjami swojego zachowania. Nie chciała stracić przyjaciółki, ale jednocześnie czuła, że nie potrafi zrezygnować z Kacpra. Nie miała pojęcia, co ma zrobić.
świat potrafi być bardzo bogaty w możliwości i zdarzenia. trudno za nim nadążyć. PESEL jest ślepy na uczucia. i czasami zostanie w torebce, kiedy akcja przeniesie się do sypialni.
Wiem, że jest ślepy. Doświadczyłam. 🙂