Korytarz był bardzo wąski i pozbawiony okien. Jedyne źródło światła stanowiła mała lampka, co sprawiało, że w pomieszczeniu panował półmrok. Na krzesłach ustawionych wzdłuż ściany siedziały 4 osoby: dziecko, dwie kobiety i młody mężczyzna.
– Czy państwo już wcześniej prosili wróżkę o radę? – zapytała długowłosa kobieta, siedząca najbliżej drzwi wejściowych.
– Nie – odpowiedział mężczyzna.
– Tak – przyznała druga kobieta, której towarzyszyła dziewczynka. – A pani?
– Ja przychodzę do Wiktoryny regularnie. Właściwie za każdym razem, gdy muszę podjąć jakąś ważną decyzję. Wcześniej korzystałam kolejno z usług siedmiu wróżek, ale dopiero tutaj spotkałam się z profesjonalną obsługą.
– A dzisiaj z czym pani przychodzi? Jeśli to nie tajemnica, oczywiście – zaznaczył mężczyzna, starając się, aby w jego głosie nie było słychać zbytniego zainteresowania.
– Muszę wiedzieć, gdzie mam spędzić urlop – wyznała kobieta.
– To chyba zależy od tego, co pani preferuje. Zdanie wróżki nie powinno mieć znaczenia – zdziwił się mężczyzna.
– Niech pan nie żartuje! Wyjeżdżam na 3 tygodnie. Co będzie, jeśli podejmę złą decyzję? Urlop zmarnowany!
– W sumie racja, ale i tak uważam, że to nie jest sprawa dla wróżki – upierał się młody człowiek.
– To może pan się pochwali, z jakim problemem tu przyszedł – powiedziała kobieta ironicznie.
– Jestem tu, żeby Wiktoryna pomogła mi znaleźć żonę – w głosie mężczyzny słychać było prawdziwą desperację. – Przyzna pani, że to poważniejsza sprawa niż wyjazd na wczasy.
– Pomylił pan kamienice. Tym się zajmuje biuro matrymonialne na sąsiedniej ulicy – kpiąco stwierdziła jego rozmówczyni, biorąc odwet za wcześniejszą uwagę.
– Kiedy nie pomaga. Od roku czekam na jakąś ciekawą ofertę i nic. Jeśli Wiktoryna mi nie pomoże, to już nie wiem, co zrobię.
– A próbował pan szukać w jakiś bardziej tradycyjny sposób?
– E tam, w dzisiejszych czasach tradycyjne sposoby się nie sprawdzają.
– Ja mam jeszcze jedną sprawę – wyznała długowłosa kobieta, zmieniając temat, ponieważ nie znosiła, gdy uwaga otoczenia zbyt długo koncentrowała się na innych.
– Jaką? – zapytał mężczyzna.
– Kupuję nowy samochód i muszę się poradzić w sprawie koloru.
– To ważne?
– Oczywiście, proszę pana. Energia kolorów ma ogromny wpływ nie tylko na samopoczucie kierowcy, ale też może poprawić jego umiejętności na drodze – wyjaśniła kobieta stanowczym tonem. – No i nie wyjdę bez amuletów chroniących przed wypadkami. Potrzebuję na jazdę w przód, w tył, na parkowanie i wyprzedzanie. Aha, jeszcze na jazdę po naszych autostradach, bo tam bez amuletu dopiero może być kiepsko.
– I mówi pani, że kolor odgrywa tak ważną rolę w życiu? Naprawdę? – zdziwił się młody człowiek.
– Tak. Kolory to bardzo ważna rzecz. Powiem panu, że od kiedy dostałam od Wiktoryny różową wstążeczkę, którą kazała mi zawiązać na ręce, moje pożycie z mężem układa się tak, że…!
– O rany, to ja też poproszę Wiktorynę o tę różową wstążeczkę. Tak na przyszłość.
– O nie, proszę pana, różowe są dla kobiet. Mężczyźni noszą niebieskie. To kolor, który wzmacnia ich siły witalne. Wzięłam ostatnio taką wstążeczkę dla męża. Przez tydzień z łóżka nie wychodziliśmy! Nasze energie zderzyły się w sypialni i to było prawdziwe bum! Dziwne, że sąsiedzi wytrzymali.
– Cieszę się, że tu przyszedłem. Bo wie pani, miałem jednak opory – wyznał niepewnie mężczyzna, zniżając głos do szeptu.
– Dlaczego?! – krzyknęła kobieta.
– Że facet i w ogóle…
– Też coś! Niech pan nie będzie zacofany! Nowoczesny facet idzie do wróżki bez zastanowienia.
– Może ma pani rację… – w głosie mężczyzny wątpliwości brzmiały coraz słabiej.
Młody człowiek i kobieta zamilkli. Zdawali się rozważać wymienione uwagi. Nagle otworzyły się drzwi w głębi korytarza. Oczom osób siedzących w poczekalni ukazała się potężna sylwetka Wiktoryny. Ciemna suknia, którą wróżka miała na sobie, wyglądała niczym namiot rozciągnięty na wielkim stelażu. Czarne włosy nie oglądały grzebienia chyba od wieków.
– Kto z państwa pierwszy? – tubalny głos niemal rozsadził pomieszczenie.
– Ja – pisnął mężczyzna, kurcząc się na krześle. Widać było, że postać Wiktoryny wzbudziła w nim lęk.
– Zapraszam – rzekła wróżka i zniknęła w pokoju.
Młody człowiek podniósł się wolno. Ruszył w kierunku drzwi, za którymi zniknęła Wiktoryna, starając się, żeby droga zajęła mu jak najwięcej czasu. Wyraźnie potrzebował chwili na ochłonięcie. W końcu dotarł do pokoju i wszedł do środka, zamykając drzwi. Kobiety spojrzały na siebie porozumiewawczo.
– Miał pietra, że ho, ho – zauważyła długowłosa. – Tacy właśnie są dzisiejsi mężczyźni. Trzęsą portkami na widok baby, a później się dziwią, że nie mogą znaleźć żony.
– Może to dlatego, że jest tu pierwszy raz… – powiedziała druga kobieta, ale wyraźnie było słychać, że nie jest do tego przekonana.
– A pani z własnymi problemami czy w sprawie córeczki? – zapytała długowłosa, rozciągając usta w słodkim uśmiechu, którego szczerość pozostawiała wiele do życzenia.
– Ja, droga pani, jestem przede wszystkim matką. Dla córki tu przyszłam. Muszę się dowiedzieć, czy wygra następne wybory miss – oświadczyła kobieta, dla lepszego efektu wypinając pierś i nie pozostawiając tym samym wątpliwości, że w każdej chwili jest gotowa walczyć o dobro córki.
– Wybory miss?! To nie za wcześnie? – zdziwiła się jej rozmówczyni.
– Absolutnie. W dzisiejszych czasach trzeba zaczynać w kołysce, a właściwie na porodówce! Szkoda, że nie można dziecku zrobić zabiegów kosmetycznych jeszcze w łonie matki. Myślę jednak, że to kwestia czasu!
– A córeczka do wyborów się rwie czy trzeba zmotywować? – drążyła długowłosa.
– No, córeczko, powiedz pani, że chętnie startujesz w wyborach – powiedziała ta, która była przede wszystkim matką, nachylając się nad dzieckiem.
– Tak, mamo – przyznała dziewczynka, ostrożnie przełykając ślinę.
Nagle drzwi do gabinetu Wiktoryny otworzyły się gwałtownie. Młody mężczyzna wybiegł z pokoju. Widać było, że jest mocno wzburzony.
– Co się stało? – zapytała długowłosa. – Wiktoryna panu nie pomogła?
– Niech pani nie żartuje! Czy pani wie, co ona wywróżyła z układu wyplutych pestek?!
– Co takiego? – zainteresowała się matka dziewczynki.
– Że jestem gejem! – wrzasnął mężczyzna, zdzierając płaszcz z wieszaka. – Wiedziałem, że ten czarny kot, który przebiegł mi drogę, zwiastował nieszczęście. Dlaczego nie posłuchałem głosu wewnętrznego, który krzyczał: „Zawróć! Zawróć, idioto!”. Co ja teraz zrobię?!
– Też coś. Niech pan poprosi Wiktorynę o króliczą łapkę zanurzoną w zebranym o północy moczu lwa. Podobno po tygodniu homoseksualizm mija jak ręką, a raczej łapką, odjąć. Może pan też po prostu zmienić biuro matrymonialne, wybierając odpowiedni profil – powiedziała długowłosa.
Mężczyzna wyszedł, trzaskając drzwiami. W korytarzu jeszcze nie ucichł huk, gdy z wnętrza gabinetu rozległ się głos wróżki:
– Następny, proszę!
Kobieta, która była przede wszystkim matką, podniosła się z krzesła i spojrzała na córkę.
– Chodź, kochanie. Zaraz się dowiemy, czy zostaniesz miss. Tylko nie zapomnij zabrać swoją zrujnowaną psychikę. Przy okazji zapytamy Wiktorynę, co z tym zrobić. Może ma jakąś wstążeczkę, która pomoże.
Kobieta i dziewczynka zniknęły za drzwiami. Długowłosa została sama. Cierpliwie czekała na swoją kolej. Mocno ściskała talizman na szczęśliwe czekanie, który przezornie zabrała z domu.
Nie no królicza łapka umoczona… wygrywa. Niektórzy taką łapkę od wróżki święcą u proboszcza. Na wszelki wypadek, co by sie zabezpieczyć na wszystkich frontach 🙂
Przezorny zawsze… I kto mu zabroni? ?